Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.4.djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.



IV.

Nakoniec przybyliśmy do Missouri. Indyanie wybierali zwykle chwilę przeprawy przez tę rzekę do napadów na karawany, albowiem najtrudniej bronić się wówczas, gdy część wozów na jednym brzegu, część w rzece; gdy zwierzęta pociągowe narowią się i opierają, a w ludziach powstaje zamieszanie. Jakoż widziałem, że, zanim doszliśmy do rzeki, zwiady indyjskie od dwóch dni szły za nami; przedsięwziąłem więc wszelkie środki ostrożności i tabor prowadziłem trybem zupełnie wojennym. Nie dozwalałem wozom rozwłóczyć się tak po stepie, jak na wschodnich okrainach Jowy, ludzie zaś trzymać się musieli w pobliżu i w zupełnej gotowości do boju. Przybywszy nad brzeg, po wynalezieniu brodu, kazałem oddziałom, złożonym każdy z sześćdziesięciu ludzi, okopać się na dwu brzegach, by w ten sposób, pod osłoną jakby małych fortów i luf karabinowych, zabezpieczyć sobie przejście. Pozostałych stu dziesięciu emigrantów miało przeprawiać wozy. Nie puszczałem więcej nad kilka wozów naraz, aby uniknąć zamieszania. Przy takiem urządzeniu wszystko odbywało się w największym porządku, a napad stał się niemo-