Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.4.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

nauki, tłómacząc mu, że mamie chodzi bardzo o jego naukę, ale także o zdrowie, że więc powinien nie płakać, gdy go wyprowadzam na przechadzkę, sypiać tyle ile mu każę i nie upierać się przy nocnem siedzeniu. Rozrzewniony malec ściskał mnie za szyję i powtarzał:
— Dobrze, mój złoty panie, będę zdrów, że aż strach; i stanę się taki duży, że ani mama, ani mała Lola mnie nie poznają.
Odbierałem też często listy od pani Maryi, polecające mi, bym czuwał nad zdrowiem dziecka, ale z rozpaczą przekonywałem się co dzień, że pogodzić naukę ze zdrowiem było prawie niepodobieństwem. Gdyby przedmioty wykładane były za trudne, byłbym sobie poradził, cofnąwszy Michasia z klasy drugiej do pierwszej; ale on te przedmioty, jakkolwiek jałowe, doskonale pojmował: nie o naukę więc chodziło, tylko o czas i o ten nieszczęsny niemiecki język, którym dziecko nie władało dostatecznie. Na to już nic nie mogłem poradzić i liczyłem jedynie, że gdy święta nadejdą, odpoczynek wypełni te szczerby w zdrowiu chłopca, które czyniła nadmierna praca.
Gdyby Michaś był dzieckiem obojętniejszem, mniejbym się troszczył o niego: ale on prawie żywiej jeszcze odczuwał każde niepowodzenie, niż pomyślność. Chwile radości owych piątek, o których wspomniałem, rzadkie były na nieszczęście.
Tak nauczyłem się czytać w jego twarzy, że skoro tylko wszedł, od pierwszego rzutu oka poznawałem, gdy mu się nie powiodło.