— Dostałeś zły stopień? — pytałem.
— Tak jest!
— Nie umiałeś?
Czasem odpowiedział:
— Nie umiałem — częściej jednak: — Umiałem, alem nie mógł powiedzieć.
Jakoż mały Owicki, prymus z klasy drugiej, którego naumyślnie sprowadziłem, aby się Michaś z nim uczył, mówił, że Michaś głównie dlatego dostaje złe stopnie, że się nie umie... wyjęzyczyć.
W miarę jak dziecko czuło się coraz więcej zmęczone umysłowo i fizycznie, takie niepowodzenia powtarzały się częściej. Zauważyłem, że gdy wypłakawszy się siadał następnie do lekcyi, cichy bywał i niby spokojny, ale w tej zdwojonej energii, z jaką zabierał się do zadań, było coś rozpaczliwego i gorączkowego zarazem. Czasem też szedł w kąt, ściskał głowę obu rękami i milczał: egaltowany chłopiec wyobrażał sobie, że kopie grób pod nogami ukochanej matki, a nie wiedział jak zaradzić temu, i czuł się poprostu w kole błędnem, z którego nie było wyjścia.
Jego nocne siedzenia stawały się coraz częstsze. Bojąc się, że gdy się obudzę, każę mu iść spać, wstawał cicho, pociemku, wynosił lampę do przedpokoju, tam ją zapalał i zasiadał do roboty. Zanim go na tem złapałem, kilka nocy przepędził w ten sposób między nieopalonemi ścianami. Nie miałem innej rady, jak wstać, zawołać go do pokoju i przerobić z nim raz jeszcze wszystkie lekcye, by go przekonać, że je umiał i że niepotrzebnie narażał się na przeziębienie. Ale on już sam
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.4.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.