Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.4.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.
Jadwiga.

Nie, panie. Muszę być otwartą i powiedzieć jak było. Przedtem znaliśmy się tak dobrze, a nie widzieliśmy się dwa lata. Sama pana wezwałam, ale nie byłam pewna, czy pan przyjdzie; więc... gdy dzwonek się ozwał... po dwóch latach... (z uśmiechem) potrzebowałam trochę czasu, by opanować... wrażenie. Myślałam, że to trochę potrzebne dla nas obojga.

Leon.

Jestem spokojny, pani i... słucham...

Jadwiga.

Chciałam także, byśmy przywitali się jak ludzie, którzy o przeszłości zapomnieli, którzy wiedzą, że ona nie wróci, i odrazu byli ze sobą jak dobrzy znajomi... nie śmiem powiedzieć: jak brat i siostra... Więc, panie Leonie, oto moja ręka, a teraz niech pan siada i powie mi, czy ugoda staje?

Leon.

Zastosuję się do życzenia pani...

Jadwiga.

Jeśli tak, to powiem jeszcze, że taka ugoda, oparta na wzajemnej życzliwości, wyłącza chłód zbyteczny. Musimy być ze sobą naturalni, szczerzy i otwarci...

Leon.

Doprawdy, wszystko to będzie trochę trudne, ale...

Jadwiga.

Byłoby trudne, gdyby nie pierwszy warunek: o prze-