Za trzy dni odpiszę pani, (wstając) a teraz żegnam.
O! ho! nie tak to łatwo! Na seryo pomyślę, że pan się mnie boi. Wiem wprawdzie, że mam opinią kokietki i wietrznicy, wiem nawet, że mówią o mnie wiele złego; ale w gruncie rzeczy nie jestem taka czarna jak się wydaję. Prócz tego my jesteśmy tak dobrzy znajomi, którzy niegdyś... którzy się nie widzieli od dwóch lat! Więc pogadamy trochę ze sobą. Proszę mi oddać kapelusz: ot tak! Teraz pogadamy. Doprawdy; możemy zostać jeszcze przyjaciółmi. Ja przynajmniej... Co pan zamierza na przyszłość, prócz malowania mego portretu?...
Rozmowę o mnie wyczerpalibyśmy bardzo prędko, wybierzmy inny, bardziej zajmujący przedmiot. Niech pani mówi o sobie, o swem życiu i o swej rodzinie.
Mąż mój, jak zwykle w Chantilly... mama umarła! Biedna mama! ona była bardzo panu przyjazna, bardzo pana kochała... (Po chwili). Ja, nakoniec, jak pan widzi: zestarzałam się i zmieniłam do niepoznania...
W wieku pani słowo: „zestarzałam się“ jest tylko zuchwałem wyzwaniem rzuconem przez kobietę, która nie lęka się, by jej uwierzono.