bardzo biedna... Kochałam cię zawsze... Ach! ty niedobry! gdyby nie twa duma, dawnoby się to stało... Powiedz jeszcze raz, że kochasz, że zgadzasz się wziąć mnie, gdy będę wolną — prawda, Lwie?...
.....Nie, pani!...
Leonie, mój ukochany!... czekaj!... Może nie dobrze słyszałam... bo to... mi się w głowie nie chce pomieścić, że gdy ja wiszę nad przepaścią rozpaczy i rękoma chwytam za krawędź; ty, ty zamiast mi podać rękę, nogą następujesz mi na palce! Nie! to nie może być! Tyś za dobry na to. Nie odpychaj mnie... Mnieby się teraz bardziej jeszcze potargało życie. Ja nie mam nikogo na świecie prócz ciebie, i widzisz, z tobą razem straciłabym nietylko szczęście, ale wszystko, co jest jeszcze we mnie lepszego, co woła o życie ciche i święte... Bo teraz byłoby już na zawsze. Ale ty nie wiesz, jaki sam będziesz szczęśliwy, gdy mi przebaczysz i uratujesz. Tyś mnie przecie kochał. Sam to powiedziałeś... jam słyszała... Teraz wyciągam ręce do ciebie, Leonie, jak tonąca — ratuj mnie!...
Czas skończyć tę mękę wzajemną. Pani, jam człowiek słaby! — uległbym, gdyby... Pragnąłem ci tego