Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/063

Ta strona została uwierzytelniona.

wierzę, czego się sam nie dotknę i wam radzę toż samo. Dalibóg, tyle jest dróg życia i myśli na świecie, a wszystko w takim zamęcie, że trzeba, dyabeł wié jakiéj głowy, żeby nie zbłądzić. Ale ja trzymam się nauki i basta. Na fatałaszki mnie nie złapią; że życie jest głupie, o to nikomu butelki na łbie nie rozbiję, ale jest wiedza. Gdyby nie to, strzeliłbym sobie w łeb. Do tego, zdaniem mojém, każdy ma prawo, i zrobię to niezawodnie, jak tylko w téj mierze zbankrutuję. Ale na tém się nie bankrutuje. Zawiedziesz się na wszystkiém: kochasz, oszuka cię kobiéta; wierzysz, nadejdzie chwila zwątpienia; a nad badaniem przewodu pokarmowego wymoczków, to możesz siedzieć spokojnie do śmierci i ani się obejrzysz, jak pewnego dnia zrobi ci się głupio jakoś i jakoś ciemno, a to już i kres: klepsydra, portret w illustracyi, mniéj więcéj głupi życiorys, finita comedia! Potém już nic: daję wam na to słowo, moje pędraki. Możecie śmiało w żadne bzdurstwa nie wierzyć. Nauka, moje smyki, to grunt. A przytém ma to wszystko jeszcze tę dobrą stronę, że zajmując się podobnemi rzeczami, możesz śmiało chodzić w dziurawych butach i sypiać na sienniku. Nie robi ci to żadnéj różnicy. Rozumiécie?
— Na zdrowie i na cześć nauki! — wykrzyknął Selim, którego oczy świeciły jak węgle.
Mistrz odrzucił ręką w górę ogromną wełnistą czuprynę, wychylił kieliszek, następnie zaciągnąwszy się dymem, puścił nosem dwa jego ogromne strumienie i mówił daléj:
— Obok nauk ścisłych — Selim, tyś już urżnięty! — obok tedy nauk ścisłych, jest jeszcze filozofia i są idee.