Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/065

Ta strona została uwierzytelniona.

ty. Ciebie licho porwie. Strzeż się, strzeż się mówię ci, żeby ci w drogę nie wlazła jaka spódniczka i nie popsuła życia. Kobiéta! kobiéta! (tu mistrz przymrużył wedle zwyczaju oko) znam ja trochę ten towar. Nie mogę się skarżyć, dalibóg, nie mogę się skarżyć. Ale wiem i to, że dyabłu nie trzeba podawać palca, bo zaraz całą rękę porwie. Kobiéta! miłość! całe nasze nieszczęście jest, że z głupstw robimy wielkie rzeczy. Chcesz się tém bawić tak jak ja, to się baw, ale życia w to nie kładź. Miejcież raz rozum i za fałszywy towar nie płaćcie dobremi pieniędzmi. Czy myślicie, że ja narzekam na kobiéty? Ani mi się śni. Owszem, ja je, lubię, ale nie daję się brać na plewy własnéj wyobraźni. Pamiętam, kiedym się kochał raz pierwszy w niejakiéj Loli, to myślałem, że naprzykład sukienka jéj to świętość, a to był perkal. Ot co. Czy ona winna, że chodziła po błocie, zamiast latać po niebie: nie! to ja głupi, gwałtem przyprawiałem jéj skrzydła. Mężczyzna jest sobie dosyć ograniczoném zwierzęciem. Nosi jeden i drugi w sercu, Bóg wié jaki ideał, a że przytém czuje potrzebę kochać, więc spotkawszy pierwszą lepszą gąskę, mówi sobie: „to ta.“ Potém poznaje, że się mylił i skutkiem téj małéj pomyłki licho go bierze lub idyocieje na całe życie.
— Jednak przyznajesz pan — rzekłem że mężczyzna czuje potrzebę kochania i sam zapewne czujesz tę potrzebę tak jak inni.
Zaledwie dostrzegalny uśmiech przemknął po ustach mistrza.
— Każdéj potrzebie — odparł — rozmaicie można zadość uczynić. Ja sobie radzę po swojemu. Mówiłem już, że z głupstw nie robię wielkich rzeczy. Jestem trzeźwy, dalibóg, trzeźwiejszy niż teraz. Ale widziałem wie-