które nie zajmowały mnie ani trochę, choć udawałem, że słucham uważnie.
Brat mój, Kazio, który korzystając z wakacyi, całe dnie przesiadywał za domem, w stajniach, w lesie, ze strzelbą, na koniu lub na łodzi; w téj chwili właśnie ujeżdżał pod wierzch na podwórzu folwarczném młode konie ze stadniny. Ujrzawszy mnie i księdza, przygalopował do nas na jakimś kasztanie, który rzucał się pod nim jak wściekły i kazał nam podziwiać jego kształty, ogień i chody, poczém zsiadł i poszedł z nami. Zwiedziliśmy razem stajnie, obory, stodoły i wybieraliśmy się właśnie w pole, gdy dano znać, że przyjechał mój ojciec, trzeba więc było wrócić do domu. Ojciec przywitał mnie tak gorąco jak nigdy. Dowiedziawszy się o egzaminach, wziął mnie w objęcia i oświadczył, że odtąd chce mnie uważać za dorosłego. Jakoż istotnie w obejściu się jego ze mną zaszły wielkie zmiany. Traktował mnie poufaléj i serdeczniéj. Zaraz począł ze mną mówić o interesach naszych majątkowych, zwierzył mi się z zamiarami dokupienia jednego z sąsiednich majątków i pytał mnie o zdanie. Domyśliłem się, że mówi o tém umyślnie, aby okazać mi, jak poważnie sam patrzy na znaczenie moje jako dorosłego i najstarszego syna w rodzinie. A przytém widziałem, jak istotnie cieszył się mną i postępami memi w nauce. Dumie jego rodzicielskiéj pochlebiały niezmiernie świadectwa nauczycieli, jakie z sobą przywiozłem. Zauważyłem przytém że bada mój charakter, sposób myślenia, pojęcia o honorze i że umyślnie zadaje mi rozmaite pytania, aby mnie z nich wymiarkować. I widać, egzamin ten rodzicielski wypadł pomyślnie, bo jakkolwiek
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.