Dziewczynka pobiegła zaraz na huśtawkę, ja zaś odszedłem taki mądry jak i poprzednio; jednakże z przekonaniem w duszy, że wyznanie między Selimem i Hanią już nastąpiło.
Nad wieczorem dnia tego Selim rzekł do mnie:
— Nie zobaczę cię przez tydzień: jadę.
— Gdzie? — spytałem obojętnie.
— Ojciec mi każe — odrzekł — odwiedzić stryja w Szumnéj: muszę tam zabawić z jaki tydzień.
Spojrzałem na Hanię. Wiadomość ta nie wywołała na jéj twarzy żadnego wrażenia. Widocznie Selim mówił już z nią poprzednio.
Natomiast uśmiechnęła się i podniósłszy oczy od robótki, patrzyła na Selima figlarnie trochę, trochę przekornie, potém zaś rzekła:
— A czy pan z wielką ochotą tam jedzie?
— Jak bryś na łańcuch! — odpowiedział szybko; ale pomiarkował się wczas i widząc, że pani d’Yves, która nie znosiła najmniejszéj trywialności, krzywi się trochę, dodał:
— Przepraszam za wyrażenie. Ja stryja kocham, ale widzi pani... mnie tu... blizko... pani... d’Yves lepiéj.
I mówiąc to rzucił romansowe spojrzenie na panią d’Yves, co pobudziło do śmiechu wszystkich nie wyjmując i pani d’Yves, która lubo obraźliwa, miała do Selima szczególniejszą słabość. Wzięła go jednak lekko za ucho i z dobrotliwym uśmiechem rzekła:
— Młody człowieczku mogłabym być twoją matką!
Selim pocałował ją w rękę i była zgoda, ja zaś pomyślałem sobie: jaka to jednak różnica między mną a tym Selimem! Gdybym ja tak posiadał wzajemność Hani, tobym tylko marzył i patrzył w niebo. Gdzieby
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.