Selim istotnie odjechał do stryja i bawił tam nie tydzień, ale dni dziesięć. Smutno płynęły nam te dni w Litwinowie. Hania zdawała się mnie unikać i poglądała na mnie, jakby z tajoną obawą. Nie miałem wprawdzie zamiaru rozmawiać z nią szczerze o niczém, bo pętała mi słowa na ustach duma, ale ona nie wiem już dlaczego, urządzała tak sprawy umyślnie, że nie byliśmy ani przez chwilę sam na sam. Zresztą tęskniła widocznie. Zmizerniała aż i schudła, a ja ze drżeniem patrząc na jéj tęsknotę, myślałem: więc to nie kaprys dziewczęcy przelotny, ale na nieszczęście uczucie prawdziwe i głębokie! Sam zresztą byłem rozdrażniony, chmurny i smutny. Napróżno ojciec, ksiądz i pani d’Yves wypytywali się co mi jest? czym nie chory? Odpowiadałem przecząco, a troskliwość ich drażniła mnie tylko. Dnie całe spędzałem samotnie, na koniu, to w lasach, to w szuwarach na łodzi. Żyłem jak dziki człowiek. Raz całą noc przepędziłem w lesie ze strzelbą i psem przy ognisku, które roznieciłem umyślnie. Czasem po pół dnia spędzałem z owczarzem naszym, który był znahorem, a zdziczały przez ciągłą samotność, zbierał wiecznie różne zioła, badał ich własności i mnie
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.
IX.