— Zupełnie dobrze. Ale jest niespokojna o to co się dzieje w domu. Chce wracać niedługo, ale nie pozwolę na to: musi jeszcze ze dwa miesiące zabawić.
O cóż matka jest niespokojna?
— Wiadomo ci przecie, że we wsi panuje ospa: byłem tyle nieostrożny, żem jéj o tém doniósł.
Co prawda, nic nie wiedziałem, że we wsi panuje ospa. Może wreszcie i słyszałem o tém, ale wiadomość odbiła się zapewne o moje uszy jak o ścianę.
— Czy ojciec nie odwiedzi matki? — spytałem.
— Zobaczę. Pomówimy o tém.
— A to już blizko rok jak kochana bawi zagranicą — rzekł ksiądz Ludwik.
— Zdrowie jéj tego wymaga. Przyszłą zimę będzie już mogła tu spędzić. Pisze, że czuje się daleko zdrowsza, tylko tęskni za nami i jest niespokojna — odrzekł ojciec.
A potém zwróciwszy się do mnie, dodał:
— Po herbacie, przyjdź do mego pokoju. Chcę z tobą pomówić.
— Dobrze, ojcze.
Wstałem i razem ze wszystkiemi poszedłem do Hani. Była już zupełnie dobrze; chciała nawet wstać, ale ojciec na to nie pozwolił. Koło godziny dziesiątéj wieczór, jakaś bryczka zadudniła przed gankiem. Przyjechał doktór Stanisław, który od południa bawił w chatach włościańskich. Wybadawszy dobrze Hanię, oświadczył, że wcale nie jest chora, ale potrzebuje rozrywki i odpoczynku. Zabronił się jéj uczyć, kazał zaś się bawić i być wesołą.
Ojciec radził się go, czy lepiéj wywieźć małe siostrzyczki na czas póki epidemia nie przeminie, czy
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.