Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

poczynają mi ziębnąć, ogarnęła mnie jakaś dziwna senność i ziewanie. „Aha! to ja umieram!“ pomyślałem sobie i usnąłem.
Ale istotnie usnąłem, zamiast umrzéć, i to usnąłem tak dobrze, że nie obudziłem się jak we dwadzieścia cztery godziny późniéj i tak dalece wzmocniony na siłach, żem sam nie umiał zdać sobie sprawy, co się ze mną zrobiło. Obojętność moja znikła, potężny, młody organizm zwyciężył śmierć samą i budził się do nowego życia, z nowemi siłami. Teraz znów działy się przy łóżku mojém takie sceny radości, że i opisywać ich nie probuje. Kazio fiksował po prostu ze szczęścia. Opowiadano mi późniéj że zaraz po pojedynku, kiedy ojciec odniósł mnie rannego do domu, a doktór odrazu nie ręczył za moje życie, poczciwego Kazika musieli zamknąć, bo poprostu polował na Selima, jak na dzikie zwierzę i przysiągł sobie, że jeśli ja umrę, to go zastrzeli, gdzie go spotka. Szczęściem i Selim poraniony cokolwiek, musiał przez jakiś czas leżeć w łóżku.
Ale tymczasem każdy dzień przynosił mi coraz większą ulgę. Wracała mi ochota do życia. Ojciec, matka, ksiądz i Kazio, czuwali dzień i noc nad mojém łóżkiem. Jakże ja ich kochałem wtedy, jak tęskniłem, gdy które z nich opuściło mój pokój. Ale razem z życiem, poczęło i dawne uczucie dla Hani odzywać się na nowo w mém sercu. Kiedy obudziłem się z tego snu, który wszyscy za początek wiecznego snu poczytali, natychmiast spytałem o Hanię. Odpowiadał mi ojciec, że zdrowa, ale że wyjechała z panią d’Yves i siostrzyczkami, do stryja, bo ospa powiększała się coraz bardziéj we wsi. Mówił mi przytém, że