Nakoniec wójt wyprostował się, obtarł pióro o sukmanę i rzekł:
— A no! z pomocą Bożą skończyłem.
— Przeczytajcież coście nagwazdali.
— Co miałem ta gwazdać. Wypisałem akuratnie wszyćko co potrzeba.
— Przeczytajcie, mówię.
Wójt wziął papiér w obie ręce i zaczął czytać:
„Do wójta gminy Wrzeciądza. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Naczelnik kozeł, żeby spisy wojskowe były dycht po Matce Bozkiéj, a tu u waju mentryki w parafii u dobrodzieja i téż nasze chłopaki chodzą do waju na bandosę, rozumita, żeby były wypisane i bandośniki téż przysłać przed Matką Bozką, jak skończone ośmnaście lat, bo jak tego nie uczynita, to dostanieta po łbie, czego sobie i wam życzę. Amen.“
Poczciwy wójt co niedziela słyszał, jak proboszcz kończył w ten sposób kazanie, zakończenie więc takie zdawało mu się równie konieczném, jak i odpowiadającém wszelkim wymaganiom przyzwoitego stylu, a tymczasem Zołzikiewicz zaczął się śmiać.
— To tak? — spytał.
— A to niech pan napisze lepiéj.
— Pewno, że napiszę, bo mi wstyd za całą Baranią-Głowę.
To rzekłszy, Zołzikiewicz siadł, wziął pióro w rękę, zatoczył niém kilka kół, jakby dla nabrania rozpędu i począł szybko pisać.
Wkrótce zawiadomienie było gotowe; wówczas autor poprawił włosy i czytał, co następuje:
„Wójt gminy Barania-Głowa, do wójta gminy Wrzeciądza!“
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.