„Tak jak spisy wojskowe, z polecenia władzy wyższéj mają być gotowe na dzień ten i ten, roku tego a tego, tak zawiadamia się wójta gminy Wrzeciądza, ażeby metryki włościan Baraniogłowskich nachodzące się w kancelaryi parafialnéj, z takowéj kancelaryi wyjął i do gminy Barania-Głowa, w samym skorym czasie nadesłał. Włościan zaś gminy Barania-Głowa znajdujących się na robociźnie we Wrzeciądzy, na tenże dzień przystawić.“
Wójt chciwém uchem łowił te dźwięki, a twarz jego wyrażała przejęcie się i niemal religijne skupienie ducha. Jakże to wszystko wydało mu się piękném, uroczystém, jak na wskroś urzędowém. Oto, naprzykład, choćby ten początek: „Tak jak spisy wojskowe etc.“ Wójt uwielbiał to: „Tak jak,“ ale się go wyuczyć nigdy nie mógł, a raczéj zacząć wprawdzie umiał, ale daléj, ani rusz! A u Zołzikiewicza płynęło to jak woda, że nawet i w kancelaryi w powiecie lepiéj nie pisali. Potém tylko ukopcić pieczątkę, kropnąć nią o papier, ażeby stół trzasnął i ot co!
— No, jużci co głowa to głowa — rzekł wójt.
— Ba — rzekł udobruchany Zołzikiewicz — przecież pisarz, to jest ten co książki pisze.
— A to pan i książki pisze?
— Pytacie, jakbyście nie wiedzieli, a księgi kancelaryjne któż pisze?
— Prawda — rzekł wójt.
I po chwili dodał:
— Spisy pójdą piorunem.
— Wy oto patrzcie, żeby się pozbyć ze wsi ladaców.
— Bogać ich się tam pozbędzie!
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.