Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

Ze szlachty, a wyrażając się ściśléj, z panów, jeden tylko pan Floss, dzierżawca Małych Postępowic, bywał początkowo, jako ławnik, na sądach gminnych i twierdził, że intelligencya powinna w nich brać udział. Ale miano mu to powszechnie za złe. Szlachta twierdziła bowiem, że pan Floss musi być „czerwony,“ czego zresztą i samo nazwisko jego: Floss, dowodziło; chłopi zaś w demokratyczném poczuciu własnéj odrębności, utrzymywali, że nie wypada siadać panu na jednéj ławie z chłopami, czego najlepszym dowodem jest, że „jensze panowie tego nie robią.“ W ogóle chłopi mieli do zarzucenia panu Flossowi to, że nie jest panem z panów, że zaś nie lubił go i pan Zołzikiewicz, bo pan Floss nie starał się niczém szeleszczącém zasłużyć na jego przyjaźń, a raz na posiedzeniu, jako ławnik, nakazał mu nawet milczenie, niechęć więc ku niemu była powszechna; skutkiem czego usłyszał pewnego pięknego poranku, wobec całéj gminy, z ust siedzącego obok ławnika, co następuje: „Alboto wielmożny pan, to pan? Pan Ościerzyński, to jest pan, pan Skorabiewski, to jest pan, a wielmożny pan, to nie pan, ino dorobiec.“ Usłyszawszy to pan Floss, który właśnie także kupił był jakoś w owym czasie Kruchą-Wolę, plunął na wszystko i gminę pozostawił gminie, tak jak w swoim czasie miasto pozostawiono miastu. Szlachta zaś mówiła: „doigrał się,“ przyczém na obronę zasady nieinterwencyi, przytaczano jedno z przysłów stanowiących mądrość narodów, które miało dowodzić, że chłopa ulepszyć nie można.
Gmina tedy, nie zakłócona udziałem „intelligencyi,“ radziła o własnych sprawach, bez pomocy powyższego pierwiastku, a za pośrednictwem tylko baraniogłow-