Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Rzepowa, po owém zajściu w sądzie, nie dawała jeszcze za wygraną. Nazajutrz była niedziela, postanowiła więc pójść, jak zwykle, na summę do Wrzeciądzy, a zarazem poradzić się księdza. Księży było dwóch: jeden proboszcz kanonik Ulanowski, ale tak już stary, że aż mu oczy ze starości na wierzch wyłaziły jak rybie, a głowa kręciła się na obie strony; nie do niego postanowiła więc udać się Rzepowa, ale do wikarego, księdza Czyżyka, który był człowiek bardzo świątobliwy i rozumny, mógł więc dobrą radę dać i pocieszyć. Chciała była Rzepowa pójść wcześnie i jeszcze przed summą się z księdzem Czyżykiem rozmówić, ale że to musiała i za siebie i za męża robić bo mąż siedział w chlewku; nim więc poprzątnęła chałupę, nim dała jeść koniowi, świniom i krowie, nim ugotowała śniadanie i zaniosła je w dwojakach Rzepie do chlewa, słońce było już wysoko i wymiarkowała, że przed summą nie zdąży.
Jakoż gdy przyszła, nabożeństwo już się zaczęło. Kobiéty, poubierane w zielone przyjaciółki, siedziały na cmentarzu i duchem kładły trzewiki, które ze sobą w rękach przyniosły. Uczyniła tak i Rzepowa i zaraz do kościoła. Ksiądz Czyżyk właśnie miał kazanie, a kanonik siedział w birecie na krześle wedle ołtarza i wytrzeszczał oczy, trzęsąc głową swoim zwyczajem. Było już po ewangielii, teraz zaś, nie wiem już zresztą z jakiego powodu, ksiądz Czyżyk mówił o średniowiecznéj herezyi Catharów i tłómaczył swoim parafianom, w jaki jedynie sposób mają zapatrywać się tak na ową herezyą, jak i na bullę Ex stercore przeciw niéj wymierzoną. Potém bardzo wymownie i z wielkiém przejęciem się ostrzegał swoje owieczki, aby ja-