Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

Interesanci zaraz chórem w śmiech, by podtrzymać dobry humor naczelnika, ale on zaraz do tych swoich dworzan:
— Proszę! proszę cicho!
A potém niecierpliwie do Rzepowéj:
— Prędzéj! czego? bo niémam czasu.
Ale Rzepowa do reszty straciła głowę od śmiechu panów, więc poczęła tylko bełkotać bez związku: „Burak! Rzepa! Rzepa! Burak, o!
— Musi być pijana! — rzekł jeden z otaczających.
— Zostawiła język w chałupie — dodał drugi.
— Czegóż chcecie? — powtórzył jeszcze niecierpliwiéj naczelnik. — Pijaniście, czy co?
— O, Jezusie! Maryja! — wykrzyknęła Rzepowa, czując, że ostatnia deska zbawienia wysuwa się jéj z rąk. — Przenoświętsy nacel...
Ale on był istotnie bardzo zajęty bo to i spisy się już zaczęły i interesów w powiecie było mnóstwo, zresztą, z kobietą dogadać się nie mógł, więc tylko kiwnął ręką i zawołał:
— Wódka! wódka. A kobiéta młoda i ładna.
Potém do Rzepowéj takim głosem, że mało się pod ziemię nie schowała:
— Jak wytrzeźwiejesz, to sprawę przedstawić gminie, a gmina niech przedstawi mnie!
Poszedł śpiesznie daléj, a interesanci za nim powtarzając: „Panie naczelniku dobrodzieju!“ „Słóweczko, panie naczelniku!“ „Łaskawy naczelniku!“

· · · · · · · · · ·

Korytarze opustoszały; zrobiło się na nich cicho, tylko dzieciak Rzepowéj począł wrzeszczeć. Więc roz-