kościół i wyszła daleko w pole, aż nagle zatrzymała się, bo naprzeciw niej szedł pijany chłop.
Chmury waliły się na niebie coraz gęstsze, a w nich gotowało się coś, jakby burza; od czasu do czasu błyskało, ale chłop nie pytał, rozpuścił na wiatr poły sukmany, przekrzywił czapkę na ucho i taczając się to w prawo, to w lewo, śpiewał:
„Poszła Doda
Do ogroda
Pasternaku kupać,
A ja Dodę
Kijem w nogę:
Doda uciekać!
Uu, du!“
Ujrzawszy Rzepowę, stanął, rozłożył ręce i wykrzyknął:
„Oj! pójdziewa w żyto,
Boś dobra kobiéto!“
I chciał ją złapać wpół, ale Rzepowa zlękłszy się o dziecko i o siebie, uskoczyła w bok; chłop za nią, ale że był pijany, więc się przewrócił. Zerwał się wprawdzie zaraz, nie gonił jéj jednak, tylko porwawszy kamień, rzucił za nią, że aż zawarczało powietrze.
Rzepowa poczuła ból w głowie i zamroczyło ją zaraz, to téż przyklękła. Lecz pomyślała sobie tylko jedno słowo: „dziecko“ i poczęła uciekać daléj. Zatrzymała się dopiéro pod krzyżem, a obejrzawszy się, spostrzegła, że chłop był już z jakie pół wiorsty i taczając się, szedł do miasta.
W téj chwili jednak uczuła jakieś dziwne ciepło na szyi; pomacała ręką, a potém spojrzawszy na palce, spostrzegła krew.