Gospodarz, który był przesądny i widocznie bał się śmierci, mieszał się zaraz nadzwyczajnie, Światecki zaś rzucał się nawznak na siennik, wyciągał nogi, składał ręce na piersiach i mówił dalej:
— Takem pana widział, jak teraz: miałeś pan białe rękawiczki z zadługiemi palcami i lakierki; zresztą, nie byłeś pan bardzo zmienionv.
Wówczas ja dodawałem z kolei:
— Czasem się takie sny nie sprawdzają.
Zdaje się, że to „czasem“ doprowadzało gospodarza do desperacyi. Kończyło się na tem, że wpadał w gniew, trzaskał drzwiami i słyszeliśmy jak schodził po cztery schody odrazu, klnąc na czem świat stoi. Poczciwa dusza nie chciała jednak przysłać nam komornika.
Co prawda, to niebardzo było co zabierać; zapewne obliczał sobie gospodarz, że do tej pracowni i przyległej do niej kuchenki sprowadzą się inni malarze i będzie to samo, albo gorzej.
Jednak ostrze tego naszego sposobu stępiało zczasem. Gospodarz oswoił się z myślą o śmierci. Światecki zamierzał właśnie wykonać trzy obrazy w rodzaju Würtza p. t. „Skon“, „Pogrzeb“ i „Przebudzenie się z letargu“. Naturalnie we wszystkich miał figurować nasz kamienicznik.
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/008
Ta strona została uwierzytelniona.