roku, przypomniała mi się tak, jakby to było wczoraj.
Wspomnienie owo dodało mi narazie dziwnej otuchy, więc mówię zaraz do Świateckiego:
— Pamiętasz Antek, jakto myśleliśmy, że siedzimy nad przepaścią, a pokazało się, że przed nami równa droga. Tak może być i teraz. Oto jesteśmy biedni jak szczury kościelne, gospodarz chce nas wylać z pracowni, tymczasem może się wszystko zmienić. Nuż otworzy się jaka śluza ze sławą i monetą?...
Światecki siedział właśnie na sienniku i naciągał bót, mrucząc przytem, że życie składa się z naciągania bótów rano, a ściągania ich wieczorem i że ten tylko ma rozum, kto ma odwagę się powiesić, czego, jeśli on, Światecki, dotąd nie zrobił, to wyłącznie dla tego, że nietylko jest ostatnim głupcem, ale w dodatku podłym tchórzem.
Wybuch mego optymizmu przerwał mu rozmyślania, więc podniósł na mnie swe rybie oczy i powiada:
— Ty zwłaszcza masz się z czego cieszyć; onegdaj Susłowski wylał cię z domu i z serca córki, a dziś gospodarz wyleje cię z pracowni.
Niestety! Światecki mówił prawdę. Trzy dni temu jeszcze byłem narzeczonym Kazi Susłowskiej,
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.