Pod nadmiarem tych potwornych kłamstw przychodzę nieco do siebie. Ostrzyński, redaktor „Latawca“, a zarazem eks-konkurent do Kazi, chyba oszalał, bo to już przechodzi wszelką miarę. Naturalnie, że obraz przedewszystkiem wystawię w Warszawie, ale I-mo nikomum jeszcze o tem nie mówił; II-o wice-prezes Tow. zach. szt. pięk. o nic mnie nie pytał; III-o nic mu nie odpowiedziałem; IV-o matka moja umarła przed dziewięciu laty; V-o nie dostałem znikąd wezwania o wystawienie obrazu.
Co gorzej: w jednej chwili przychodzi mi na myśl, że jeśli depesza jest tak prawdziwą jak pięć wiadomości, to bywaj zdrów... Ostrzyński, który pół roku temu, mimo iż rodzice byli za nim, dostał kosza od Kazi, może umyślnie chciał mnie wystrychnąć na dudka, ale w takim razie „przypłaci mi to głową, albo czemśkolwiek takiem!“ jak mówi libreto pewnej opery. Koledzy jednak uspakajają mnie, że wiadomości mógł Ostrzyński pofabrykować, ale depesza musi być prawdziwą.
Jednocześnie też nadchodzi Stach Kłosowicz z porannym numerem „Bieguna“. Depesza jest i w „Biegunie“. Oddycham.
Zaczynają się teraz poszczególne powinszowania.
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.