Kazia ma zupełną słuszność. Właściwie mówiąc, czegom ja tu przyleciał jak waryat? Tymczasem Kazik zbliża się i opiera główkę o moje ramię; ja obejmuję ją wpół, ona przechyla mi przez ramię twarzyczkę, zamyka oczy, wysuwa swój różowy dzióbek i szepce:
— Nie, nie Władku!... nie teraz... po ślubie... proszę cię!
Wskutek tej prośby przyciskam ustami jej dzióbek i pozostajemy tak, póki nam proces oddychania pozwala. Oczy Kazi robią się omdlałe... Wreszcie zasłania je i mówi:
— A takem cię prosiła, żeby nie...
Wymówka i spojrzenie zpod ręki rozczulają mnie do tego stopnia, że całuję ją po raz drugi. Gdy się kogoś kocha, ma się naturalnie większą ochotę całować go, niż naprzykład bić... A ja kocham Kazię bez miary i pamięci, za życia do śmierci, po śmierci! Ona, albo żadna, i basta!
Kazia wyraża zdyszanym głosem obawę, że stracę dla niej szacunek. Najdroższe stworzenie! jakie ona głupstwa plecie! Uspakajam ją, jak mogę i poczynamy mówić rozsądnie.
Staje między nami umowa, iż jeśli państwo Susłowscy będą udawali, że o depeszy dowiedzieli się później, to nie dam im poznać, że wiem
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.