drąg i olbrzymi obdarty kapelusz, ale do tego jestem przyzwyczajony...
Dzwonimy, wchodzimy.
W przedpokoju już dochodzi mnie głos kuzyna Jaczkowicza, rozprawiającego o przeludnieniu. Kuzyn Jaczkowicz stale rozprawia o przeludnieniu, to jego mądrość. Kazita wygląda w swoich muślinach jak obłoczek i jest śliczną... Susłowski we fraku, krewni we frakach, stare ciotki w jedwabnych sukniach.
Wejście Świateckiego robi wrażenie. Przypatrują nam się z pewnym niepokojem... On spogląda ponuro dokoła i oświadcza Susłowskiemu, że pewnieby się nie naprzykrzał, „gdyby nie to, że Władek się żeni, czy tam coś takiego...“
To „coś takiego“ jest przyjęte jaknajfatalniej. Susłowski prostuje się z godnością i pyta, co pan Światecki rozumie przez „coś takiego...“ Pan Światecki odpowiada, że mu to jest wszystko jedno, ale że „dla Władka“ mógłby się nawet uwerniksować, zwłaszcza gdyby wiedział, że panu Susłowskiemu co na tem zależy... Mój przyszły teść spogląda na żonę, na mnie i na Kazię wzrokiem, w którym zdumienie walczy o lepszą ze zgorszeniem.
Szczęściem ratuję położenie i z rzadką u mnie
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/041
Ta strona została uwierzytelniona.