Był sobie bardzo bogaty, bezdzietny kawaler Kołczanowski de Kołczanowo, szlachcic z Ukrainy. Miał ogromnie zacną rodzinę, która spodziewała się po nim dziedziczyć — i ogromnie krótką szyję, która dodawała tem większej otuchy spadkobiercom. Spadkobierców tych znałem. Byli istotnie zupełnie porządni ludzie, ale cóż chcesz! najporządniejsi, najmniej interesowni z nich nie mogli się wstrzymać od spoglądania na szyję Kołczanowskiego. Tak to wreszcie dokuczyło staremu, że na złość rodzinie oświadczył się o córkę sąsiada, zrobił intercyzę, zapisał jej cały majątek, następnie wziął ślub, po ślubie było wesele, przy końcu wesela cukrowa kolacya, a przy końcu cukrowej kolacyi apopleksya zabiła go na miejscu... W ten sposób pani Helena została panną-wdową — rozumiesz?
— Dawno to było?
Trzy lata temu. Miała wówczas dwudziesty drugi rok... Od tego czasu mogła dwadzieścia dwa razy iść zamąż, ale nie chce... Przypuszczano, że czeka na księcia. Pokazało się, że i to nie, bo niedawno odpaliła księcia. Zresztą wiem dobrze, że tam niema żadnych pretensyj, a najlepszy dowód, że pani Kołczanowska żyje dotychczas w ścisłej przyjaźni z naszą znaną,
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.