na nią patrzeć, tylko ja nie! I dlaczego? Dla tego, żem wymalował dobry obraz i zyskałem jakiś rozgłos.
— Ze swego stanowiska masz słuszność, — mówi uśmiechając się Ewa. Ani się domyślasz, żem zgóry wiedziała, po coś do mnie przyszedł. Był tu Ostrzyński i namawiał mnie, żebym cię „lepiej“ nie wprowadzała do Heli.
— Ha, rozumiem! i tyś mu przyrzekła?
— Nie przyrzekłam, nawet się rozgniewałam... Myślę jednak, że „lepiej“ cię nie wprowadzać. Mówmy teraz o twoim obrazie.
— Daj mi pokój z obrazem i z malarstwem. Ale kiedy tak, to dobrze! Otóż zapowiadam ci, że w ciągu trzech dni poznam się z panią Kołczanowską, choćbym miał w przebraniu pójść do niej.
— Przebierz się za ogrodnika i zanieś jej bukiet — od Ostrzyńskiego.
Ale mnie przychodzi w tej chwili zgoła inna myśl, która wydaje mi się tak pyszną, że uderzam się w czoło, zapominam o gniewie, o urazie, którą przed chwilą do Ewy czułem i wołam:
— Daj słowo, że mnie nie zdradzisz!
— Daję! — mówi rozciekawiona Ewa.
— Dowiedz się więc, że przebiorę się za dida
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/064
Ta strona została uwierzytelniona.