wydaje mi się, że podróż trwa wieki. Nakoniec, w alejach Belwederskich stajemy...
Jesteśmy przed domem Heli.
Lecę ku drzwiom, jakby się paliło.
Ewa biegnie za mną, wołając:
— Co za nieznośny dziad!
Służący o postawie bardzo paradnej otwiera nam drzwi, a zarazem otwiera szeroko i oczy na mój widok; Ewa uspokaja jego zdziwienie, mówiąc, że dziadek z nią przyjechał i wchodzimy na górę.
Panna służąca pojawia się na chwilę, oświadcza, że pani się ubiera w przyległym pokoju — i znika.
— Dzień dobry, Helu! woła Ewa.
— Dzień dobry, Ewuś! — odpowiada cudowny, świeży głos — zaraz, zaraz! za chwilę będę gotowa.
— Helu! Ani wiesz co cię czeka i kogo tu zobaczysz... Przywiozłam „dida“, najprawdziwszego „dida-lirnika“, jaki kiedykolwiek chodził po stepach ukraińskich.
Radosny pisk rozlega się w przyległym pokoju, drzwi otwierają się nagle i wpada Hela, nieubrana, w gorsecie, z rozpuszczonemi włosami.
— Did! ślepy did! tu! w Warszawie!
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/068
Ta strona została uwierzytelniona.