bliższem poznaniu: zarozumiały, próżny, ach jaki próżny!..
Mam taką ochotę pokazać Ewie język, że ledwie mogę wytrzymać, ona zaś zwraca ku mnie swoje szelmowskie fijołkowe oczy, i mówi:
— Jakoś odechciało się wam jeść dziadku?
Pokażę język — nie wytrzymam!
A ona znów do Heli:
— O tak! Magórskiego bardziej warto podziwiać niż się z nim poznawać. Ostrzyński określa go, że jest to genjusz w ciele „koafera“.
Ostrzyńskiemu oberwałbym uszy, gdyby coś podobnego powiedział; o Ewie wiedziałem, że ma licho za kołnierzem, ale doprawdy przebiera miarę.
Na szczęście śniadanie kończy się.
Wychodzimy do ogrodu, w którym mam się popisywać z pieśniami.
Trochę mnie to jednak nuży i wolałbym być u Heli jako malarz, niż jako did...
Ale trudna rada!
Siadam pod murem w cieniu kasztanów, przez których liście przenika słońce i tworzy na podłożu mnóstwo jasnych plam. Plamy te drgają, migocą, nikną i świecą znowu, w miarę, jak powiew porusza liście. Ogród jest bardzo głęboki,
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.