widzę, że słuchanie sprawia jej istotną i szczerą przyjemność.
Co za różnica od tych ukrainek, które przyjeżdżają do Warszawy na karnawał i w czasie kontredansa piłują tancerzów swoją tęsknotą za Ukrainą, a naprawdę, jak powiada jeden z moich znajomych: hakamiby się nie dała żadna wyciągnąć z Warszawy i karnawału na swoją Ukrainę!
Hela słucha, porusza w takt swą wytworną głową, czasem odzywa się do Ewki: „to znam“ i śpiewa razem ze mną, ja zaś przechodzę sam siebie. Wyrzucam z pamięci i piersi cały zapas stepowego materyału, zacząwszy od „hetmaniw, łycariw i kosakiw“, a skończywszy na sokołach, Soniach, Marusiach, stepach, kurhanach i Bóg wie nie czem. Sam się dziwię, zkąd mi się tyle tego nabrało.
Czas przeszedł jak sen.
Wróciłem zmęczony nieco, ale upojony...
W pracowni zastaję najniespodzianiej państwa Susłowskich i Kazię.
Chcieli mi, zrobić niespodziankę...
Po co ten Światecki powiedział im że, zapewne wkrótce wrócę?