Kazia ani Susłowsy nie poznali mnie... Dowód, jak byłem przebrany! Zbliżam się do Kazi i biorę ją za rękę, ona cofa się cokolwiek przestraszona.
— Kaziu, nie poznajesz mnie? — pytam.
I śmiech mnie porywa na widok jej zdumienia.
— Przecie to Władek — mówi Światecki.
Kazia przypatruje mi się dokładniej, nakoniec poczyna się śmiać, wołając:
— Fe! co za brzydki dziad!
Ja jestem brzydki dziad! Ciekawym gdzie widziała ładniejszego. Ale dla biednej Kazi, wychowanej w zasadach estetycznych papy Susłowskiego, zapewne każdy dziad jest brzydki.
Chronię się do naszej kuchenki i po kilkunastu minutach ukazuję się znów w swej naturalnej postaci.
Kazia i rodzice poczynają wypytywać, co znaczyła ta maskarada.
— Co znaczyła ta maskarada?.. Bardzo prosta rzecz... Oto, widzicie państwo, my malarze oddajemy sobie czasem koleżeńskie usługi i pozujemy jeden drugiemu do obrazów. Oto np. Światecki pozował mi na starego żyda. Nie poznałaś go, Kaziu, w obrazie? Ja teraz pozuję
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.