czyścić cegłą moje kolczugi, wydobyte z mogił... Ach Kaziu, Kaziu!
Susłowski uszczęśliwiony, całuje ją w czoło, a Światecki wydaje jakieś złowrogie dźwięki, przypominające chrząkanie dzika.
Kazia grozi mi paluszkiem na nosie i mówi dalej:
— Proszę sobie zapamiętać, że wszystko się zmieni.
Potem zaś kończy.
— A jeśli pewien pan nie przyjdzie dziś do nas na wieczór, to będzie brzydki i nie będą go kochali.
To rzekłszy, zakrywa oczy. Nie mogę powiedzieć, żeby nie było dużo wdzięku w tych jej minkach... Przyrzekam, że przyjdę, i odprowadzam swoją przyszłą rodzinę aż na sam dół...
Wróciwszy, zastaję Świateckiego patrzącego bokiem i z nieufnością na całą paczkę sturublówek, leżącą na stole.
— Co to jest?
— Wiesz co się stało?
— Nie wiem...
— Okradłem jakiegoś człowieka, jak prosty złodziej.
— Jakto?
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.