On tu już jest ze dwadzieścia lat. Jeszcze tu nikogo nie było, jak on przyszedł. Jutro go panu przyprowadzę.
— Jakże się nazywa?
Niemiec staje i poczyna się w głowę drapać, jak pierwszy lepszy polski Bartek.
— O! I don’t know! Nie wiem, mówi. — Coś bardzo trudnego.
Nazajutrz ledwiem wstał, już mój niemiec, jeszcze przed brekfestem, przyprowadził mi rodaka.
Natychmiast poznałem w nim starca, który wczoraj jadł ze mną obiad.
Był to człowiek wysoki, bardzo nawet wysoki, ale pochylony mocno. Miał białą głowę, białą brodę i niebieskie oczy, które utkwił we mnie odrazu z jakąś dziwną uporczywością
— Zostawiam panów samych — rzekł niemiec.
Zostaliśmy tedy sami i patrzyli na siebie przez długi czas w milczeniu. Po prawdzie, byłem jakiś zmięszany widokiem tego starca, podobniejszego do Wernyhory, niż do przeciętnego rodaka.
— Zwę sie Putrament — ozwał się starzec. — Aza nazwisko moje obce jest uszom twoim?
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.