jąc mu to pytające i jakby przelękłe spojrzenie, które tak silnie utkwiło mi w pamięci.
Szczególne spotkanie... w puszczy.
Nadleśny odjechał. Po chwili zjawił się jeden z budników.
— Schowajcie się, schowajcie! — wołał. — Zaraz będą szły tędy.
Skoczyliśmy coprędzej do sosen — żubry szły rzeczywiście.
Zwiastował je trzask suchych gałęzi, łamanie się krzów i drzewek. Gdy całe stado pędzi z pośpiechem, sprawia w puszczy taki łoskot, że wśród ciszy można go posłyszeć na dwie wiorsty. Ale tym razem były to pojedyncze sztuki. Naprzód w zaroślach zamigotały dwa czarne ciała, które, to zbiegając się, to rozbiegając, sunęły ku nam z nadzwyczajną szybkością, rosnąc z każdą chwilą. Były to dwa stare, olbrzymie samce, co łatwo było poznać z ich garbów i łbów, pokrytych obfitemi kudłami, zwieszającemi się w kształcie długich bród pod szczęką dolną. Ujrzawszy nas, czy też zwietrzywszy, zwróciły się nagle i przeszły o jakie półtorasta kroków, skacząc lekko przez leżące zawały drzewne.
Ponieważ za nami las był zupełnie podszyty, wkrótce straciliśmy je z oczu. Po pewnym czasie
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.