się w pogoń za przeciwnikiem. Ów, wykręcając się zręcznie, zwodzi nieprzyjaciela ruchami kapy, znów zupełnie, jak „kapeador“ byka. Malcy znajdują swoich widzów, którzy podniecają ich okrzykami.
Wedle parkanu przechodzą się zwolna przekupnie pomarańcz, głosząc zalety swego towaru. Handel ten odbywa się drogą powietrzną. Przekupień rzuca, na żądanie, z niechybną zręcznością, pomarańczę, choćby do najwyższych rzędów, i tą samą drogą otrzymuje sztukę miedzianą, którą łapie jedną ręką, zanim dotknęła ziemi. Te głośne rozmowy, śmiechy, nawoływania, gwar, furkotanie wachlarzy, ruch napływająch widzów — wszystko to razem składa się na obraz tak pełen życia, że żadne inne widowisko nie może dać o niem pojęcia.
Nagle orkiestra uderza w trąby i bębny. Na to hasło, ludzie zajmujący arenę, lecą na swoje miejsca z takiem pośpiechem, jakby życiu ich groziło niebezpieczeństwo. Czyni się ścisk. Ale po chwili wszyscy już siedzą. Naokół aż czarno: ramię przy ramieniu, głowa przy głowie! W środku tylko zostaje pusta, zalana słońcem arena.
Teraz, naprzeciw loży królewskiej, otwierają się wrota w parkanie i na arenę wjeżdża dwóch
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.