dzieliśmy, ciało konia stanowi zasłonę dla jeźdzca. Każdy też z pikadorów stara się przyjąć walkę na skraju areny, aby w ten sposób być niejako ukrytym między trupem konia, a parkanem. Gdy byk cofa się, pikador postępuje za nim, lecz tylko kilka kroków, tak, że walka nigdy nie odbywa się na środku.
Wszystkie te jednak ostrożności nie przydałyby się na wiele i byk koniec końcem przygwoździłby jeźdzca, gdyby nie kapeadorowie. Oni to naciskają byka, odrywając jego uwagę, narzucając się z niesłychanem zuchwalstwem jego wściekłości, ratując cochwila życie komuś z uczestników walki. Widziałem wypadek, że jeden z espadów, cofając się przed rozjuszonem zwierzęciem, potknął się o głowę zabitego konia i padł wznak; zawisła nad nim śmierć nieunikniona, rogi byka już miały przeszyć jego pierś, gdy nagle między tą piersią a rogami wionęła czerwona kapa, i byk poleciał za kapą. Można powiedzieć, że gdyby nie to stado szympansów, powiewających czerwonemi płachtami, rzemiosło pikadorów byłoby niemożliwe i na każdem przedstawieniu ginęłoby ich tyleż samo ile koni.
Rzadko się zdarza, by pikador zdołał utrzymać byka na ostrzy lancy. Zdarza się to tylko
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/273
Ta strona została uwierzytelniona.