Czy nie można zatem, ciągnęła, całkiem prosto powiedzieć, że ludzie kochają dobro?
Tak jest, odparłem.
A dalej, czy nie musimy jeszcze dodać, rzekła, że miłość ich dąży także do posiadania dobra?
Musimy dodać.
Czy tylko do posiadania, czy także do trwałego posiadania?
I to musimy dodać.
Krótko mówiąc, Eros jest to miłość dążąca do trwałego posiadania dobra.
Bardzo dobrze mówisz, odrzekłem.
Skoro taki jest przedmiot miłości, mówiła dalej, w jakiż sposób i przez jakież postępowanie ubiegają się o niego owi, których gorliwość i mozoły zwykliśmy nazywać miłością? Jakażto właśnie jest ta czynność? Czy możesz mi ją nazwać?
Zaiste nie podziwiałbym, odparłem, Diotimo, twojej mądrości i nie udawałbym się do ciebie, aby się właśnie tego nauczyć.
Więc ci ją nazwię. Jest to płodzenie w pięknie tak cielesnem jak duchowem.
Wieszczego objaśnienia, jak jaka wyrocznia, potrzebuje twoja mowa, odparłem; ja jej nie rozumiem.
Więc ci powiem wyraźniej. Wszyscy ludzie, Sokratesie, noszą tak w ciele jak i w duszy swojej zarodki rozrodcze, a kiedy dojdziemy do pewnego wieku, natura nasza czuje popęd do płodzenia. W brzydocie jednak nie może płodzić, lecz jedynie w pięknie. To zaś noszenie zarodków i płodzenie jest czemś boskiem, jest w istocie śmiertelnej czemś nieśmiertelnem. Taki stan nie może zajść tam, gdzie brak harmonii. Ze wszystkiem atoli, co boskie, stoi brzydota w dysharmonii, piękno zaś w harmonii.[1] A więc przy powstaniu nowej istoty Piękno obejmuje rolę Mojry i Eileityi.[2] Dlatego, kiedy istota, mająca w sobie zarodki rozrodcze, zbliży się do piękna, staje się łagodną, rozpływa się w radości i zapładnia; kiedy zaś do brzydoty, kurczy się w zgryzocie i smutku, odwraca się i nie zapładnia, lecz powstrzymuje z boleścią w sobie zarodki. Stądto, kto ma w sobie te zarodki i jest już opanowany popędem płodzenia, czuje gwałtowną żądzę piękna, ponieważ przez jego posiadanie uwalnia