płaszcz, a objąwszy rękami tego dziwnego i prawdziwie boskiego człowieka, całą noc tak przeleżałem. Nie zarzucisz mi, Sokratesie, że zmyślam. I mimo wszystkich moich zabiegów, on odniósł nademną zwycięstwo: pogardził, ośmieszył i wydrwił moją urodę. A przecież miałem prawo nią się szczycić, sędziowie! bo wy osądźcie tę pychę Sokratesa — wiedzcie bowiem, przysięgam na bogów i boginie, że wstałem z łóżka Sokratesa tak, jak gdybym spał z swoim ojcem lub starszym bratem.
§ 35. Możecie sobie wyobrazić, jak mi potem było na duszy. Przecież musiałem się uważać za shańbionego, a jednocześnie podziwiałem jego charakter, jego roztropność i męstwo; bom spotkał na swej drodze człowieka takiego umysłu i siły charakteru, jakiego nigdy nie spodziewałem się spotkać. Nie mogłem ani gniewać się na niego, ani wyrzec się jego towarzystwa, ale zarazem nie miałem żadnego środka pozyskać go sobie. Wiedziałem dobrze, że pieniądze mniej go się jeszcze imają, niż Ajasa żelazo,[1] a jedyny sposób, którym spodziewałem się go sobie zniewolić, z rąk mi się wyśliznął. Byłem bezradny i żyłem w niewoli tego człowieka tak ciężkiej, jakiej nikt inny nie znosił.
Taki był nasz stosunek z początku.
- ↑ Ajas syn Telamona, stał się, według podania pohomerycznego, nietykalnym przez to, że Herakles, zarzuciwszy nań lwią skórę, wstawił się za nim do Jowisza. Por. Pindar. Istm. 5.