sza z Aten przenosi się do Asyżu, gdzie siedmnaście wieków później na sklepieniu bazyliki Giotto namaluje postać rzewną, okrytą łachmanami, stąpającą po cierniach, „przed którą, jak przed śmiercią, nikt nie otwiera podwoi rozkoszy.“ Oczywiście zaślubienie jej przez św. Franciszka jest kreacją nowożytną, chrześcijańską, niepojętą dla greków dawnych w mistycznej swej szczytności, ale nie zmniejsza to piękności pomysłu platońskiego, że Eros synem jest ubóstwa.“[1]
Szczytnym także i przewyższającym pojęcia ówczesne jest pomysł Platona, wprowadzający do djalogu kobietę, Diotimę. Czy była ona rzeczywiście kapłanką z Mantynei, która wstrzymała wybuch zarazy w Atenach, czy też osobą fikcyjną, w każdym razie tylko wielki genjusz mógł tak wysoko wznieść się ponad przesądy ówczesne, że dał kobiecie rozstrzygającą rolę w jednym z najlepszych swych djalogów, że ją nawet uczynił nauczycielką swego mistrza, Sokratesa.
Charakterystyka Sokratesa, wypowiedziana przez napółpijanego Alcybjadesa, drga takiem życiem i prawdą, że staje przed nami ta niezwykła postać i zdaje się modlić o wschodzie słońca, a modlitwa jego brzmi zapewne mniej więcej tak, jak w „Fedrze:“[2] „O miły Panie[3] i wszyscy inni tu rządzący bogowie! pozwólcie mnie stać się pięknym wewnętrznie i sprawcie, ażeby zewnętrzny mój kształt