Strona:PL Platon - Biesiada Djalog o miłości.djvu/50

Ta strona została przepisana.

wszystko pozwalają zakochanemu. Stąd możnaby wnieść, że w naszem mieście uważa się za rzecz ze wszech miar piękną kochać kogoś i być kochankiem swego wielbiciela. A jednak ojcowie nasi starannie wybierają dla swych synów wychowawców i polecają im nie pozwalać im wdawać się w rozmowę z ludźmi, którzy ich pożądają; towarzysze zaś i rówieśnicy ich potępiają takie zajścia, a starsi nie występują przeciwko takim wyrokom młodzieży i nie ganią jej za to.
Jeżeli na te więc zjawiska zwrócimy uwagę, to musimy znów przyjść do przekonania, że u nas naodwrót miłość za hańbę jest poczytywana. Sprzeczność ta, zdaniem mojem, tak się da rozwiązać: nic, jak na początku powiedziałem, nie jest samo przez się ani piękne, ani brzydkie: piękność i brzydota zależą od sposobu naszego działania. A więc brzydko jest złemu człowiekowi w nizki sposób ulegać, a pięknie folgować zacnie człowiekowi zacnemu. Nizkim jest ów gminny kochanek, który więcej kocha ciało niż duszę; nie jest to człowiek stały, bo kocha rzecz niestałą: skoro tylko zwiędnie kwiat ciała, którego pożądał, człowiek taki wnet ucieka, ściągając hańbę na własne swe słowa i obietnice.
Ale kto piękną duszę miłuje — ten pozostaje jej wiernym przez całe życie, splata się z istotą trwałą. To też my, zgodnie z naszym poglądem, wymagamy, aby ci, co kochają, byli poddawani należytej próbie i żeby ulegano jednym, a unikano innych, dlatego też istniejący u nas zwyczaj nakazuje zakochanym atakować, a kochankom uciekać, by w tej