Strona:PL Platon - Biesiada Djalog o miłości.djvu/95

Ta strona została przepisana.

nie odziane w ciało ludzkie, barwy i w inne doczesne błyskotki, bo jest to piękno jednokształtne i boskie. Jak sądzisz, czy byłoby marne życie człowieka, któryby wzrok miał zwrócony ku temu pięknu, oglądał je i z niem obcował? Czy przeciwnie, nie jesteś tego przekonania, że tylko taki człowiek, który ogląda piękno tym sposobem, jak ono może być oglądane, potrafi tworzyć nietylko widma cnoty, ale cnoty rzeczywiste, bo dotyka się prawdy istotnej. A kto tworzy i karmi w sobie cnotę prawdziwą, ten miłym się staje bogom i prędzej niż inni ludzie zyska nieśmiertelność.
W ten to sposób, mój Fedrze i inni moi towarzysze, rozmawialiśmy z Diotimą. Słowa jej przekonały mię zupełnie i ja, ze swej strony, staram się w innych wszczepić to przekonanie, że natura ludzka, do osiągnięcia takiego dobra, nie może znaleźć lepszego od Erosa pomocnika. Dlatego utrzymuję, że każdy człowiek czcić go powinien. I ja także szanuję wszystko, co się doń odnosi, i radzę czynić to innym. I w tej chwili, tak jak i zawsze, uwielbiam potęgę Erosa. A teraz, Fedrze, jeżeli chcesz, nazwij tę moją mowę — pochwałą Erosa, jeżeli nie — daj jej inne miano, jakie ci się spodoba.
§ 30. Te słowa Sokratesa wywołały ogólny poklask i pochwałę; Arystofanes tylko miał zamiar wtrącić coś z tej racji, że Sokrates zrobił aluzję do jego wywodu. Nagle dał się słyszeć hałas u drzwi zewnętrznych: zaczęto gwałtownie sztukać — można było nawet rozróżnić głos hulaków i flecistki.
„Chłopcy!“ — zawołał Agaton — „idźcie zobaczyć, co się tam dzieje? Jeżeli tam jest kto z naszych