Czemużeś mnie zaraz nie obudził, tylkoś w milczeniu przy mnie siedział?
Przyznam ci się szczerze Sokratesie, że będąc w twojém położeniu, nie chciałbym aby mnie obudzono; dla tego długo patrzyłem z radością na słodycz snu twojego, i umyślnie cię nie budziłem, abyś resztę czasu co ci pozostaje, jak najprzyjemniej przepędził. W istocie, często ci już dawniéj winszowałem w twém życiu stałości umysłu, ale w obecném teraz nieszczęściu więcéj ci jeszcze winszuję stałości i powolności, z jaką znosisz srogość twego losu.
Bo nie byłoby stosowném dla mnie w tym wieku troszczyć się, że wreszcie umrzeć muszę.
A innym przecież w tym samym wieku nie przeszkadza starość, by nie mieli ubolewać nad losem, gdy wpadną w podobne nieszczęście.
Prawda! ale powiedz po co tak rano tu przyszedłeś?
Z wiadomością Sokratesie smutną i przykrą nie tak dla ciebie pewno, jak dla mnie i twoich przyjaciół. Ja to będę musiał znieść najwięcéj jéj dolegliwość!..