rosłych, a pociesznie jakoś topiących nawpół borealne lona!
Jakkolwiekbądź w końcu z tą prozą naszą, w materyach czysto nowożytnéj wody posługiwać naszym myslom mającą, chyba lapidarne tylko jakieś uprzedzenie lub przesadne rozmiłowanie w barwistych słów brzękach bez jasnéj treści, domagać się mogą, ażeby to, co (jak już dawniéj namieniłem) odrębny i jedyny ma krój swój i szatę, tak wybitnie różne od naszych, przystrajać, śmieszną przemocą, po dzisiejszemu! Żądać zaś po tłumaczu dzieł greckich, jeszcze Platona — gdzie nieledwo każdy wyraz nietylko co do znaczenia ale i co do stanowiska swego w okresie obrachowany i odważony logicznie ażeby zdzierał dla jakiéjś pustej 1) satysfakcyi onym uroczysto spokojnym postaciom posągowego świata ich marmurowe odzienia, a nasadzał im natomiast wszystkie ruchliwe jaskrawości i mamidła nowożytnego, przemiarem tak imaginacyjnych jak uczuciowych wybryków rażąco grzeszącego moderunku, żeby (jedném słowem) Platonowi rozkazywał przestać być Platonem, a sam przedzierzgał się niejako w niego — jestto, jak mawiał Jan Sniadecki, po prostu marzyć wśród dnia białego!
Czémkolwiek prócz dotkniętych niedostatków, za-
1) W dobraném towarzystwie (a takiem jest per excellentiam grono Osób w Platona Dyalogi, mianowicie trudniejsze wchodzących) wystarczają lekkie nieraz natrącenia tylko tego, co ma być zrozumiane przez wszystkich w niém się znajdujących; ale téż każde wymówione tam słówko, ma swoje znaczenie. Rozbijać na kawałki te prawdziwe perły tłumaczenia się ludzi wyborowych, i roztłaczać na szeroko plużące męty codziennego gadulstwa, wolno nie domierzającym ni szparkością myśli ni delikatnością czucia do onych wyżyn, ale nie wolno im bynajmniéj wywoływać z dziedziny Piękna tego, co jego najprawowitszą jest ozdobą i kwiatem.
Strona:PL Platon - Dzieła Platona (Bronikowski) T1-3.djvu/16
Wystąpił problem z korektą tej strony.