Strona:PL Platon - Fileb.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

P. Jakto?
S. Łatwiej bowiem sądzić można, iż u zdrowych.
P. To prawda.
S. A jednak czy wśród rozkoszy nie górują te, którym towarzyszą największe żądze.
P. Niezawodnie.
S. Jednakże cierpiący na febrę lub podobne choroby uczuwają więcej pragnienia i zimna i tego wszystkiego, na co ich ciało zazwyczaj jest wystawionem; im większe zaś są potrzeby, wszakże tym silniejszą rozkosz wywoła ich zaspokojenie? Nie jestże słuszną ta uwaga?
P. Słuszność jej aż nadto widoczna.
S. Jakże więc, jeżeli ktoś przypatrzyć się zechce silniejszej rozkoszy, czyż nie uczyni najsłuszniej, gdy ją nie u zdrowych, lecz u chorych będzie śledził? Mimo to bacz na to, że nie mniemam, jakoby chorzy więcej przyjemności czuli niż zdrowi; lecz mając tylko na myśli wielkość rozkoszy, wykazałem gdzie i kiedy się najgwałtowniej objawia. Boć naszem zadaniem dociec je prawdziwych przymiotów, a zarazem zbadać dokładnie to, co o niej wypowiadają mężowie, przeczący jej istnieniu.
P. Jak mogę zdążam za tobą.
S. Wkrótce, Protarchu, sam lepiej sobie jeszcze sprawę wyjaśnisz. Wprzód mi tylko odpowiedz na zapytanie następne. Gdzie widzisz większą rozkosz, — większą nie w znaczeniu wielości, lecz w znaczeniu większej siły i gwałtowności — gdzie ją widzisz: czy w namiętności wyuzdanej, czy w życiu umiarkowanem? Namyśl się dobrze i odpowiedz.
P. Pojmuję już, co masz na myśli i poznaję ową wielką różnicę. Człowiekowi bowiem umiarkowanemu głęboko, jak się zdaje, zapisało się w pamięci napomnie-