palenia, to znów do ochłody, uczuwamy nadzwyczajną rozkosz, po której jednak następuje znowu utrapienie.
Częstokroć odwrotnie, wywołujemy rozkosze wewnątrz, aby z niemi połączyć bóle zewnętrzne, — i tak tedy, rozłączając przemocą, co było złączone, a łącząc znów rzeczy rozdzielone, obok bólu wywołujemy rozkosz.
P. Prawda oczywista.
S. Wszakże i to przyznamy, że jeżeli w tych połączeniach więcej jest rozkoszy niż bólu, wtedy włączony do nich ból lekkie tylko wywołuje podrażnienia i niezadowolenie; podczas gdy obfitsza rozkosz, wśród gwałtownych wzruszeń, pobudzając nas do radosnych wyskoków, staje się przyczyną zmieniającej się barwy oblicza, niezwykłych gestów, przyspieszonego oddechu, namiętnych wybuchów i szalonych okrzyków.
P. Tak jest, zupełnie.
S. To też, mój drogi, używając takiej rozkoszy do syta, mówią niektórzy, że „umrzeć można z rozkoszy”, a im kto bardziej nierozsądny i mniej umiarkowany, tem więcej jej oddawać się będzie, zowiąc ją najwyższą, — a tych, którzy w jej objęciach życie spędzają, zaliczy do najszczęśliwszych.
P. Wyłożyłeś, Sokratesie, pogląd zwyczajny większości ludzi.
S. Mówiliśmy dotąd, Protarchu, tylko o tych rozkoszach, które powstają wśród pewnego stanu ciała, wskutek jedynie połączenia wrażeń wewnętrznych i zewnętrznych. O tych zaś, w których do wrażeń ciała dołącza dusza wrażenia przeciwne, zauważyliśmy przedtem, że próżny pożąda napełnienia, że nadzieja sprawia mu radość, próżnia zaś ból. Tego jednakże nie uwzględniliśmy jeszcze, i to wytłumaczymy sobie obecnie, że,
Strona:PL Platon - Fileb.djvu/108
Ta strona została skorygowana.