dnem pożądania i dobrem, zawsze jest ono bardziej spokrewnionem z rozumem, niż z rozkoszą. A wskutek tego nie możnaby słusznie przyznać rozkoszy ani pierwszego ani drugiego miejsca, a nawet i trzecie ją minie, jeżeli w chwili obecnej memu rozumowi ufać wolno.
P. Doprawdy, Sokratesie, i mnie się wydaje, że na razie sprawa rozkoszy upadła, jakby śmiertelnie ugodzona ostatniem twem orzeczeniem. Ubiegała się bowiem o pierwszą nagrodę, tymczasem uległa. Co do rozumu zaś, jak się zdaje, z uznaniem zaznaczyć należy, iż bardzo roztropnie nie kusił się o osiągnięcie pierwszej nagrody, boć byłby go ten sam los spotkał. Gdyby jednak rozkosz postradała i drugą nagrodę, natenczas pokryła by się wielką niesławą wobec swych wielbicieli, gdyż i w ich oczach straciłaby wiele na powabie.
S. Jakże więc? Czy nie byłoby może lepiej odstąpić od niej od razu, zamiast wystawiać ją na dalsze przykrości wskutek surowego rozbioru i badania jej przymiotów?
P. Błahostkami mnie zbywasz, Sokratesie!
S. Czy dla tego, że mówiłem o rzeczy niemożliwej, o przykrościach rozkoszy?
P. Nie dla tego tylko; zapominasz bowiem nadto że nie prędzej cię puścimy, dopóki do końca i wyczerpująco tych rzeczy nam nie wyjaśnisz.
S. Biada nam więc, Protarchu; tak wiele roztrząsań nas czeka i to wcale nie łatwych w chwili obecnej. Okazuje się bowiem, iż innych jeszcze środków potrzeba, aby drugą nagrodę wywalczyć dla rozumu, innych strzał, aniżeli moje dotychczasowe wywody. Lecz może niektóre z nich nam się przydadzą. Dalejże więc!
P. Dla czegóżby nie?
Strona:PL Platon - Fileb.djvu/63
Ta strona została skorygowana.