morskiéj w niedostatek podawszy rodzinne Miasto, gdy im służyć nie mogło, tém zbici na sile, niefortunności ulegli: tych wrogowie i przeciwnicy oręża[1] większą chwałę dzierżą umiarkowania i cnoty nad przyjaciół innych: wielu w bojach morskich nad Hellespontem, w dniu jednym wszystkie nawy wrogów zabrawszy, wiele nadto innych pokonali. Przez grozę zaś i nadspodzianość wojny téj to rozumiałem, iże do tego stopnia współzawodnictwo naprzeciw miastu naszemu zapędzili się inni Hellenowie, że aż nie wzdrygnęli się do najnienawistniejszego króla wyprawiać poselczych heroldów, i którego społem z nami wyrzucili z kraju, tego z osobna znowu barbarzyńcę sprowadzać napowrót na Greków, i zgromadzać naprzeciw temu tu Miastu wszystkich Hellenów i Barbarów. Ale tu téż zajaśniała siła i cnota Miasta. Gdy bowiem mniemano że już pogromioném jest na głowę, a okręta pod Mityleną obsadzone były, obywatele pomoc niosąc na sześćdziesięciu nawach, sami wstąpiwszy na pokłady i jednogłośnie najdzielniejszymi mężami stawszy się, powaliwszy wrogów, oswobodziwszy sprzymierzeńców, nie zasłużonemu ulegając zatém losowi, nie wyłowieni
- ↑ Nie wiadomo, do kogo to Plato odnosi.