Strona:PL Platon - Obrona Sokratesa.pdf/72

Ta strona została przepisana.

ności i słów moich, że stały się one dla was do tego stopnia przykre i nienawistne, że aż szukacie teraz sposobu uwolnienia się od nich, — inni wszakże zniosą je z łatwością.... Bynajmniej, Ateńczycy, tak nierozumny nie jestem. I piękneż by mi to było życie — człowiekowi w takim wieku opuścić ojczyznę, przenosić się z miasta do miasta i, wyganianym będąc z każdego po kolei, wlec żywot tułaczy! Bo doskonale wiem o tem, że, dokądkolwiek bym przybył, młodzi przysłuchiwać się będą rozmowom moim tak samo, jak i tu. I jeśli ja ich odpędzę, to oni sami wpłyną na starszych, aby mnie z miasta wygnano; a jeśli ich nie odtrącę od siebie, to znowu, z uwagi na nich, wypędzą mnie ich ojcowie i krewni....
28. Mógłby mi wszakże powiedzieć ktoś na to: „A, siedząc cicho i spokojnie, nie będziesz mógł, Sokratesie, żyć, opuściwszy ojczyznę”? Otóż to, przekonać niektórych z was pod tym właśnie względem najtrudniej mi ze wszystkiego. Bo, jeśli powiem, że byłaby to niesforność względem boga i że z tego powodu niepodobna mi siedzieć spokojnie, nie uwierzycie mi, jako szalbierzowi. A jeśli znowu powiem, że jestto nawet największe dobro dla człowieka rozmawiać codziennie o cnocie i innych przedmiotach, o których słyszycie odemnie wtedy, gdy prowadzę rozmowę i badam samego siebie i drugich, że, przeciwnie, życie dla człowieka bez takiego wnikania w głąb siebie i drugich nie warto życia — takiej mej mowie tem mniej jeszcze wierzyć będziecie. Tak przecie jest, Ateńczycy, jak ja mówię, tylko otworzyć wam na to oczy nie łatwo....