Strona:PL Platon - Protagoras (1923).pdf/113

Ta strona została skorygowana.

som i nie móc opanować siebie, to przecież nic innego jak głupota a panować nad sobą to nic innego, tylko mądrość.
Zgodzili się ze mną wszyscy.
— Cóż więc dalej? Głupotą nazywacie może coś w tym rodzaju: żywić błędne mniemanie i mieć mylny sąd o rzeczach wielkiej wagi?
— I na to się wszyscy zgodzili.
— Więc ja powiadam: Na to, co złe, nikt z własnej woli i chęci nie pójdzie ani na to, co uważa za złe. To, zdaje się, nawet nie leży w naturze człowieka, żeby chciał iść w kierunku, który uważa za zły, zamiast w dobrym. A gdy trzeba koniecznie z dwojga złego wybierać jedno, nikt chyba nie wybierze zła większego, jeśli mu wolno wybrać mniejsze?
Na to wszystko zgodziliśmy się wszyscy razem.
— Więc cóż, powiadam. Wy nazywacie coś obawą, strachem? Ciekawym, czy to samo, co ja. Ja to do ciebie mówię, Prodikosie. Otóż dla mnie to jest pewne oczekiwanie zła, czy to strachem zechcecie nazwać, czy obawą.
Otóż Protagoras i Hippjasz uważali, że to jest i strach i obawa a Prodikos, że to tylko obawa, ale strach nie.
— No, mniejsza oto, Prodikosie. Chodzi o to, czy prawdą jest to przedtem; czy zechce ktokolwiek z ludzi pójść na to, czego się boi, mogąc iść w kierunku, skąd się niczego nie obawia. Czy też to niemożliwe wedle tego, na cośmy się zgodzili. Bo, czego się człowiek boi, to zgodziliśmy się, uważa za złe.