Strona:PL Platon - Protagoras (1923).pdf/40

Ta strona została skorygowana.

zależało nam na tym, żeby słyszeć Prodikosa — strasznie mi się mądry ten mąż wydaje i wygląda jak bóg — ale że ma niski głos, więc jakiś pogłos robił się po domu i zacierał wyrazistość słów.
Myśmy tedy dopiero weszli a tuż za nami przyszli jeszcze Alkibjades, te piękny, jak powiadasz ty, a ja wierzę, i Kritjas, syn Kallajschrosa.

VIII

Otóż, wszedłszy jeszcześmy chwilkę tam zabawili, rozglądając się w tem wszystkiem, a potem zbliżyliśmy się do Protagorasa i ja powiedziałem: Protagorasie, oto do ciebie przychodzimy; ja i ten oto Hippokrates.

— Czy tylko ze mną samym, powiada, chcecie rozmawiać, czy też i w towarzystwie?
— Nam, powiadam, to nie robi żadnej różnicy. Usłyszysz, daczegośmy przyszli, tedy sam rozważ.
— A cóż to jest takiego, powiada, co was sprowadza?
— Hippokrates, ten oto, tutejszy jest, syn Apollodora z rodu wysokiego i bogatego; a chce, uważam, dobić się znacznego stanowiska w mieście. Sądzi zaś, że najłatwiej mu to przyjdzie, jeśliby mógł z tobą obcować. Otóż to już ty rozważ, czy o takich rzeczach trzeba, sądzisz rozmawiać w cztery oczy, czy też można w towarzystwie.
— Trafna, powiada, twoja troska, Sokratesie, o moją osobę. Bo taki człowiek z obcych stron, który do miast wielkich zjeżdża i tam namawia co najlepszych z pośród młodzieży, żeby porzucili towarzystwo innych, czyto swoich czy obcych, czy