lękając popaść podejrzeniu, że o jedynowładztwo się ubiega, a widząc Kimona arystokratyczne pielęgnującego przekonania, a przez najznamienitszych lubionego, podpadł pod tłum, bezpieczeństwo przeto sobie, a potęgę przeciwko tam tem usposobiąc. Natychmiast téż sposób życia inaczéj urządził. Widywano go bowiem odtąd tylko jednę drogę wśród miasta odbywającego, która prowadziła na rynek i do domu Rady, natomiast zaproszeń na uczty i wszystkich takowych poufaleń się i zażyłości poniechał, tak iż przez wszystek czas długi swego politycznego zawodu, do żadnego z przyjaciół na biesiadę nie przybył, wyjąwszy Euryptolema, bratanka, na którego weselu pobawiwszy aż do wylania libacyi, natychmiast potem oddalił się. Dzielnie bowiem przyczyniają się poufne spółkowania ku poniżeniu wszelkiéj powagi, i trudno ubezpieczyć w takim pożyciu godność, na mniemaniu tylko opartą; tymczasem prawdziwéj cnoty najpiękniéj te ozdoby jaśnieją, które najbardziéj są na widoku, a w znakomitych mężach nic tak nie uderza daléj od nich postawionych, jak żywot ich codzienny tych, co z nimi spółkują. Także téż bezprzestannego z Ludem przestawania, a zatém przesycenia go sobą unikając, przerwami tylko przybywał wśród niego, i nie przy każdéj sprawie głos zabiérając, ni ciągle przed tłumem występując, ale jakby Salamiński trójrzędowiec[1] (wedle wyrażenia się Kritolaosa) jedno do ważnych rzeczy oddając swe posługi, inne przez przyjaciół wymownych odrabiał. Jednym z takowych był, jak powiadają, Efialtes, który obalił powagę Rady na pagórku Aresa (Areopagu), wedle Platona[2] obfite a czyste rozlawszy swobody na Mnóztwo, przez które ono, jak rumak, rozzuchwaliwszy się, jak powiadają komedyopisarze, nie miało już siły posłuszném być przywódzcom, ale kąsało Euboją i na wyspy skakało.
Wszakże urządzeniu życia i wzniosłości umysłu odpowiednio [8] układając mowę, jakoby narzędzie, raz po raz